18 marca 2014

Epilog.

   Myślałam, że moje życie będzie idealne... Myliłam się. Moja córeczka już mnie nigdy nie zobaczy. Będzie jej źle? Z NIĄ na pewno nie będzie. Niall? Da sobie radę. Ktoś zawołał moje imię. Odwróciłam się. Na przeciwko mnie stała piękna dziewczyna gdzieś tak w wieku osiemnastu lat. Była ubrana w białą sukienkę i czerwone szpilki. Popatrzyłam w dół, miałam takie same buty jak ona.  Wyciągnęła do mnie rękę.
-Jestem Veronica Clarck- uśmiechnęła się. Odwzajemniłam gest.
-Anastaz...
-Wiem kim jesteś- przerwała mi.- Jesteś mną.
Ja? Nią? Co? Nie rozumiem. Co jest ze mną nie tak?!
-Nic z tobą jest nie tak, jesteś normalna.- czyta mi w myślach?- Nie, to ty myślisz na głos...
Ok, to się zaczyna robić dziwne.
-Witaj w niebie mała- dobiegł mnie głos zza mojej osoby więc się obróciłam.
Stał tam średniego wzrostu Afroamerykanin z długimi dredami. Również tak ja my, był ubrany na biało. Miał białą koszulę i białe spodnie. Do tego wszystkiego czerwone Supry. Ok, w niebie Supry... Przypominał mi takiego rapera... Jak on miał?
-Lil Wayne.- powiedziała Veronica.
O cholera! Jestem w niebie!


~~
Króciutki epilog. Jak widzicie to już koniec. Anastazja spotkała się z Veronicą. Sama jestem podjarana, nie wiem czemu.
Niedługo pojawi się nowy blog.