18 marca 2014

Epilog.

   Myślałam, że moje życie będzie idealne... Myliłam się. Moja córeczka już mnie nigdy nie zobaczy. Będzie jej źle? Z NIĄ na pewno nie będzie. Niall? Da sobie radę. Ktoś zawołał moje imię. Odwróciłam się. Na przeciwko mnie stała piękna dziewczyna gdzieś tak w wieku osiemnastu lat. Była ubrana w białą sukienkę i czerwone szpilki. Popatrzyłam w dół, miałam takie same buty jak ona.  Wyciągnęła do mnie rękę.
-Jestem Veronica Clarck- uśmiechnęła się. Odwzajemniłam gest.
-Anastaz...
-Wiem kim jesteś- przerwała mi.- Jesteś mną.
Ja? Nią? Co? Nie rozumiem. Co jest ze mną nie tak?!
-Nic z tobą jest nie tak, jesteś normalna.- czyta mi w myślach?- Nie, to ty myślisz na głos...
Ok, to się zaczyna robić dziwne.
-Witaj w niebie mała- dobiegł mnie głos zza mojej osoby więc się obróciłam.
Stał tam średniego wzrostu Afroamerykanin z długimi dredami. Również tak ja my, był ubrany na biało. Miał białą koszulę i białe spodnie. Do tego wszystkiego czerwone Supry. Ok, w niebie Supry... Przypominał mi takiego rapera... Jak on miał?
-Lil Wayne.- powiedziała Veronica.
O cholera! Jestem w niebie!


~~
Króciutki epilog. Jak widzicie to już koniec. Anastazja spotkała się z Veronicą. Sama jestem podjarana, nie wiem czemu.
Niedługo pojawi się nowy blog.

21 lutego 2014

Rozdział 9 cz. I

   *trzy miesiące później*
   Weszłam do mieszkania i szybko przywitała mnie Enigma. Pogłaskałam ją i poszłam do kuchni gdzie na sto procent przebywał Tyler. Stał do mnie tyłem więc podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. 
-Cześć kotku.- powiedział, odwrócił się do mnie i przywarł swoimi ustami do moich. 
Jak zawsze całował namiętnie i zachłannie. Zawiesiłam ręce na jego karku. Usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi, postanowiłam otworzyć. Przede mną stali dwaj policjanci. Osz kurwa! Będzie źle. Przez te trzy miesiące z Tyler'em nauczyłam się, że kiedy do twoich drzwi puka policja, jest źle i będą problemy. 
-Czy zastaliśmy Pana Collins'a?- zapytał gruby policjant Joe. Zawsze jego na nas nasyłali. Już za trzecim razem straciłam do niego szacunek. 
-Może, a czego chcesz Joe?- zapytałam chamsko. 
-Nie tym tonem Dobrzyńska.- odpowiedział równie chamsko. 
-Chciałeś się popisać?- zapytałam retoryczni.- Trzeba było zainwestować w  pisaki, a nie pączki. 
-Łapki za siebie.- powiedział a ja zaskoczona spojrzałam na niego. 
Pojebało? Jak powiedział, tak też i zrobiłam. Wolę z nim już nie zadzierać. Skuł mnie w kajdanki. Chwilę potem drugi policjant wyprowadzał Tyler'a. 
   Siedziałam na komisariacie już trzy godziny, kiedy sobie coś uświadomiłam. Popatrzyłam na starszego policjanta, który czytał Playboy'a. Okej... To już nie moja sprawa. 
-Przepraszam, ale czy ja czasami nie mam prawa do jednego telefonu?- zapytałam z nadzieją.
-Oczywiście że tak.- wyjął z szuflady klucze od kajdanek. Fajnie. Rozkuł mnie i podeszłam do starego "puszkowego" telefonu stacjonarnego. Tylko do kogo ja mam zadzwonić. Celeste, Maryse i Layla są gdzieś w Azji. Moim jedynym ratunkiem jest Dawid, który... jest w Polsce. Hmmm... Słyszałam w radiu, że w Nowym Jorku zatrzymało się całe One Diection. Liam! Zadzwoniłam do niego i o dziwo zgodził się! Powiedział, że przyjedzie najszybciej jak tylko może. 
   Czekałam chyba z godzinę, kiedy na posterunek wpadł, ku mojemu zdziwieniu Niall. Co on tu do cholery robi?! Miał przyjechać Liam. Rozmawiał o czymś z policjantem, tym od Playboy'a. Ohoho, widzę już tą przyjaźń FOREVER i te wspólne tematy o tym która z jakiś tam dziwek ma większy, sylikonowy biust; waty obciągary; jędrniejszy tyłek...
Nawet nie zauważyłam kiedy już nie miałam na nadgarstkach pieprzonych kajdanek. Niall się do mnie słowem nie odezwał, kiedy szliśmy do samochodu. Koło niego zobaczyłam Liam'a, Harry'ego i ku mojemu zaskoczeniu Ed'a.
-Cześć wszystkim.- powiedziałam i spuściłam głowę. 
-Cześć mała.- powiedział Liaś i przytulił mnie do siebie. Chciało mi się płakać ze wstydu. Zazwyczaj to rodzice przyjeżdżają po swoje dzieci a nieprzyjaciele.-W coś ty się wplątała.- zapytał.
-W duże bagno z którego chcę wyjść.- powiedziałam.
-Ale kotku z tego się nie da wyjść.- powiedział za mną ktoś. Jak się okazało to był Collins prowadzony przez dwóch policjantów.- Zobaczysz jeszcze to się na tobie odbije. Teraz jesteś wrakiem człowieka. Zaćpana, wyruchana przez wszystkich moich znajomych. Tania dziwka.- powiedział a Niall chciał do niego podejść jednak w porę zareagował Harry. 
-A ty zobaczysz, że najbliższe kilka lat spędzisz w kiciu.- powiedział Ed.
Zabrali Tyler'a aka Jebanego Sukinsyna, a ja odetchnęłam z ulgą. Jednak nadal chciało mi się płakać. To jak mnie nazwał... Mówił, że zawsze mogę na niego liczyć. Kiedy się naćpałam zawsze z kimś się przespałam. Naprawdę stałam się tanią dziwką. Jeszcze wyglądam jak taka tania dziwka. Krótkie spodenki, bluzka z dekoltem, buty na obcasie, dużo tapety na mordzie. Nie mam szacunku do samej siebie.
-Chodź do nas, na pewno nie masz gdzie spać.- powiedział Liam. Bóg w dzieciach cie to wynagrodzi!
-Dziękuję.- powiedziałam.
   Ustałam przed umywalką i popatrzyłam w swoje odbicie. Nie zobaczyłam tam Anastazji... Stała tam zagubiona dziewczyna, która troszeczkę ma problem z samą sobą. Nie ma tego błysku w oczach. Jej włosy są matowe, bez połysku. Brakuje jej serca, które zostało zabrane przez dwóch mężczyzn. Nadal kocham Zayn'a i Niall'a. Tego jestem pewna, ale obydwaj mnie zranili. Zayn ma dziewczynę, szybko się chłopczyna pociesza. Niall'a się troszeczkę boję przez to co stało się na lotnisku.
Otworzyłam szafkę z lekami. Wzięłam pierwszy lepszy "słoiczek" z tabletkami. Wysypałam na rękę... dużo... bardzo dużo. Wyjęłam z kubeczka koło umywalki szczoteczkę do zębów i pastę, nalałam do niego wody z kranu.  Przełknęłam tabletki wodą o mało się nie dusząc. Przejechałam to górnej półce szafki i natknęłam się na coś. Poczułam lekkie szczypanie i wyjęłam żyletkę. Przecież nic mi się nie stanie jak kilka razy przejadę nią po skórze, prawda? I tak już nie będę żyć. Przyłożyłam ostrze do nadgarstka i przejechałam lekko po skórze. Nie poczułam bólu. Wbiłam róg prostokąta w rękę i przeciągnęłam. Z moich  ust wydobył się syk. Szczypie, boli, ał. Żyletka upadła na kafelki z małym brzdęknięciem, chwilę jaz głośnym hukiem upadłam na zimne jak lód podłoże. Poczułam ból w żebrach. Czy to już koniec?
~~~~
Przepraszam, że to takie krótkie ale mam wenę i lubię wkurzać ludzi :) Buźka .

9 stycznia 2014

Rozdział 8

   Zaciągnęłam się Nowojorskim powietrzem. Nie należy do  najczystszych, pomyślałam. Z kieszeni wyciągnęłam telefon, który zaczął dzwonić.
-Halo?- zapytałam.
-Hej- odezwała się Celeste- jest z tobą Ciara?
-Jest, chcesz mogę ci ją przywieźć.- zaproponowałam- Jestem na lotnisku.
-To czekaj- zaczęła- spotkajmy się w barze zaraz za rogiem koło lotniska.
-Jasne.
Celeste podała mi więcej szczegółów dotyczących naszego miejsca spotkania. Wzięłam Ciarę za rączkę i ciągnąc za sobą walizki ruszyłyśmy w stronę baru "Tost". Wyszukana nazwa, nie ma co.
   Pchnęłam drzwi i znalazłam się w środku. Usiadłyśmy z Cici przy wolnym stoliku. Zamówiłam dla małej frytki i colę. Ja nic nie brałam. Wiem, powinnam jeść ze względu na mój stan zdrowia, ale ja mam to gdzieś!
*dwa dni później*
   Wróciłam do mojego obskurnego mieszkania i ległam na kanapie w salonie. Nic mi się nie chciało. Najlepiej bym się udupiła. Poszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Moje nowo pofarbowane włosy prezentowały się idealnie. Ścieniowane i różowe.  Wróciłam do salonu i popatrzyłam na zegar. Jest 9 wieczorem a mi się nie chce spać. A to coś nowego! Ubrałam buty i wyszłam z mieszkania i pokierowałam się w stronę parku. Wszędzie było ciemno. Ulice Brooklyn'u były opustoszałe. Tak,, bójcie się, bójcie. Zaraz was mała poleczka rozwali! Pokierowałam się do małej ławki i na niej usiadłam. 
Po tym jak Ciara pojechała z Celeste do niej jest pusto... No tak, ja nie mam warunków żeby ją wychowywać. Mieszkam w najbardziej obskurnym budynku na Brooklyn'ie. Wszędzie gdzie się nie dotkniesz możesz zarazić się jakimś AIDS czy coś. To obrzydliwe. Co ja właściwie robię w tym miejscu?! No tak, mieszkam. Bym zapomniała. Czujecie ten sarkazm? Tego nie da się zapomnieć! Siedzę w parku na środku Brooklyn'u! 
Usłyszałam strzały dochodzące z odległości jakiś sześćdziesięciu metrów. Oczywiście ciekawska ja teraz tam pójdę bo jestem głupia. Poszłam w tamtym kierunku. Schowałam się za krzakami i zobaczyłam dwóch mężczyzn stojących nad ciałem, najprawdopodobniej nieżywego człowieka. Usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z lufą do jakiegoś pistoletu, karabinu czy Pan wie czego! To broń! Fajnie, teraz zginę. Cóż za ironia. Od dwóch dni mieszkam w Nowym Jorku. Cóż za przywitanie, serio. Serio? Serio?! Ja tu sobie myślę a tu mi jakiś czarnuch stoi z bronią i we mnie celuje. Czarny rasista, chyba nie lubi białych za to że oni nie lubią jego. Ja tam nic do czarnych nie mam. Są nawet seksowni. Ja pierdolę, Holly skończ! 
-Zabijesz mnie?- zapytałam zbyt pewnym siebie głosem. 
No tak Anastazja Dobrzyńska nie boi się śmierci! 
-Co widziałaś?!- krzyknął.
-Słyszałam tylko strzały i nic poza tym.- odpowiedziałam. 
-Chodź.- powiedział i pociągnął mnie w stronę niebieskiego mustanga.  Niezłe cacko. Wsiadłam do środka a ten mężczyzna wsiał na miejscu kierowcy i szybko odjechaliśmy. Nie wiem dokąd ale nie boję się. Jechaliśmy tak długo aż zobaczyłam znak oznajmiający iż znajdujemy się na Bronx'ie. Bronx?! O kurwa.  Mężczyzna ściągnął kominiarkę, którą cały czas miał na sobie. Mogłam spojrzeć na jego twarz, Ej, przystojny jest. Na policzku dostrzegłam małe ślady. 
-Tak w ogóle to nie przedstawiłem się. Tyler jestem.- zaśmiał się. 
Ma śliczny uśmiech. Pomimo, że moja mama mówiła mi ciągle "nie zadawaj się z murzynem, to jedna wielka gromada zarazków" on jest bardzo przystojny. 
-Anastazja,- przedstawiłam się-  ale wszyscy mówią na mnie Holly.
-Holly?- zdziwił się- Czemu?
-Nie mam pojęcia.- zaśmiałam się i on również. 
Może... Nie. To głupie. Naszło mi na myśl to, że może uda mi się zostać jego dziewczyną. Naiwna ja. 

~~~~~
Przepraszam, że tak długo. Ponad 2 miesiące. -,- Nie mogłam wcześniej ze względu na stan zdrowia mojej mamy. Wybaczcie. 
2 kom i next. 

+ Chciałabym was zaprosić na mojego bloga z imaginami, opowiadaniami i innymi bzdetami xD

5 listopada 2013

Rozdział 7.

Dawid
Ma 20 lat, jest uważany za marną podróbę
Justina Biebera
(będzie się rzadko pojawiał)
   Siedziałam z dobrą godzinę na ławce, wtapiając swój wzrok na Dawidzie koszącym trawę.
Patrzyłam sobie spokojnie na niego kiedy odwrócił się i mi pomachał.
Odmachałam mu, słodko się przy tym uśmiechając. Wrócił do pracy.
Zauważyłam Samochód Niny podjeżdżający koło bloku.
Szybko podbiegłam do niej. Uściskałam ją bardzo mocno.
-Słyszałam że właśnie wróciłaś to przyjechałam się przywitać.- zaśmiała się.
-Tak, wróciłam i jest ze mną Ciara.-uśmiechnęłam się lekko.
-Coś cię męczy?- zapytała.
Zawsze wiedziała że coś jest nie tak...
Poszłyśmy na górę zrobiłyśmy sobie herbatę.

   Siedziałam na ławce obok placu zabaw i patrzyłam na moją córeczkę która bawi się w piaskownicy.
-Hej.- ktoś usiadł obok mnie i dopiero teraz zorientowałam się że to Dawid.
-O cześć.- uśmiechnęłam się.
-Widziałem Cię i myślałaś że nie zauważę cię jak się na mnie patrzyłaś?- zaśmiał się a mi się zrobiło głupio...
BO JESTEŚ GŁUPIA!- krzyczała moja podświadomość.
-Oj tam.- zaśmiałam się jak idiotka.
BO NIĄ JESTEŚ?!- zamknij się moja głupia podświadomości!
Spojrzałam na jego rękę gdzie widniał nowy tatuaż. Był to napis "I hate what I do to people." co oznacza...
NIENAWIDZĘ TEGO CO ROBIĘ LUDZIOM! GŁUPIA!- zamknij się!
Boże ja świruję przy nim!
-Nowy tatuaż?- zapytałam. Dawid jakby spochmurniał. Czemu?
-Można tak powiedzieć.- zaśmiał się.
Bosz jak on mnie onieśmiela! Jego oczy, włosy, cały on.
-A czemu akurat taki napis?- zapytałam.
-A czemu nie?- powiedział i uśmiechnął się.
Robiąc to pokazał swoje super białe zęby.
-Coś się stało, no bo tak szybko wróciłaś?- zapytał i zaczął szukać moich oczu.
-Nie nic, ale wyjeżdżam, do Stanów.- powiedziałam.
No brawo Anastazjo! Co ty powiedziałaś?! USA?!
Przepraszam, impuls...
-Tak?- zapytał z niedowierzaniem.
-Tak.- kontynuowałam.- am będzie prościej dla mnie i dla Małej.
Zaczęłam robić dziurę butem w piasku.
Spojrzałam tylko na zjeżdżającą Ciarę i uśmiechnęłam się lekko. Jest taka wesoła, pełna życia, zamknięta w swojej bańce w której dąży do marzeń.
Zazdroszczę jej tego.
-A co zrobisz z tym, że nadal opiekunem jest Celeste.- wyrwał mnie z przemyśleń głos Dawida.
-Uh! Dlaczego to musi być takie trudne.- schowałam twarz w dłoniach i oparłam się o nogi.
Siedziałam tak i rozmyślałam... O wszystkim. Może wszystko będzie wkrótce dobrze? Wątpię.
Poczułam rękę na moich plecach która zaczęłam zataczać delikatne kółka na mojej skórze przykrytej cienką bluzeczką.
Dawid mnie dotyka, omg! Umieram!
A może jednak nie?

   Siedziałam w kuchni i czekałam aż zagotuje się woda. Myślałam, znowu. Muszę wyjechać. A co jak któryś z chłopaków będzie mnie szukać?
Nie dam rady.
Poszłam do pokoju w którym siedziałam moja mama i tata.
-Mamo, tato, wyjeżdżam.- powiedziałam.

______________________________________________________
Da da buum!
Jest kolejny, przepraszam że każdy musiał tak długo czekać !! <3
Za wszelkie błędy przepraszam ale jestem DYSLEKTYKIEM. ;c
Uważam że udał mi się ten rozdział. Nie wiem czemu.

W ZAKŁADCE BOHATEROWIE POJAWIŁ SIĘ TYLER, NOWY BOHATER! 


6 października 2013

Rozdział 6.

   Tego już za wiele!
Zayn jest oszustem! Wierzyłam mu a on wykorzystał mnie. Jak mogłam być taka naiwna?
Szybko szłam do hotelu w którym się zatrzymaliśmy. Nie mogę tu dłużej zostać.
Spakowałam swoją walizkę i poszłam w stronę pokoju Celeste gdzie zastałam ją, śpiącą.
-Celeste, obudź się.- powiedziałam.
-Tak?- powiedziała zaspanym głosem.
-Muszę szybko wyjechać.- zaszlochałam.
-Czemu co się stało?- usiadła na łóżku.
-Nie mogę teraz ci o tym mówić.- powiedziałam.- Mogłabym wziąć Cici do Polski?- zapytałam.
-Oczywiście że możesz.- powiedziała i się ciepło uśmiechnęła.- Tam masz jej walizkę.- wskazała na małą torbę w kwiatki.
Szybko ubrałam malutką i zabrałam nasze walizki.
"Pasażerowie lotu 405 do Warszawy są proszeni do podejścia do bramki numer 10"- usłyszałam w głośnikach.

   Wiedziałam, że teraz moje życie nie będzie takie samo. Nauczyłam się ufać, już nie wiem czy mam komukolwiek ufać.
Moja kochana Ciara właśnie zasnęła. Szczerze powiem, że już mnie męczyła pytaniami typu:
"Gdzie lecimy?"
"Dlaczego?"
"Kto będzie?"
   Jak na czterolatkę jest bardzo mądra. Ciężko w to uwierzyć ale moje słoneczko zna aż dwa języki!
Ma to po mamusi.
"Proszę zapiąć pasy, zaraz lądujemy."
Szybko zapięłam swój pas oraz Ciary która spała.
   Przytachałam po schodach ostatnią walizkę. Dobrze że mieszkam tylko na pierwszym piętrze. Moja malutka córeczka już spała bo jest po 22.
Ustawiłam torby w przedpokoju i ruszyłam do kuchni gdzie moja mama zalewała herbatę.
-Szybko wróciłaś z tych wakacji.-powiedziała.- Ale cieszę się że Ciara też tu jest.- kontynuowała.- Twój tata wróci dopiero jutro. No i Dawid się o ciebie pytał.- dostała słowotoku.
-Aha. A co się pytał?- zapytałam.
-Co robisz za granicą no i kiedy wrócisz.- powiedziała.
-O miło z jego strony że się martwi.- uśmiechnęłam się lekko.
Dawid zawsze mi się podobał, była bardzo podobny do Justina Biebera.
Z zamyśleń o nim wyrwał mnie głos mojej rodzicielki.
-Nie myśl o nim. Sylwia się dowie to cię zabije.-zaśmiała się.
Zapomniałam wspomnieć że Dawid ma dziewczynę? Sylwię, której nienawidzę bo złamała serce mojemu bratu. Mała zołza!
-Mam ją gdzieś.- powiedziałam cicho.
-Idź spać jesteś zmęczona.- powiedziała i się uśmiechnęła.

*trzy dni później*
   Siedziałam zamknięta w swoim pokoju. Mojej mamy nie było, pojechała z Cici do miasta na zakupy i ogólnie do jej znajomej czy coś. Taty nie było, jest w pracy. Nikogo nie ma. Od powrotu do Polski postanowiłam się przefarbować na ciemny brąz. Tak też zrobiłam. 
   Postanowiłam wyjść przed blok aby usiąść na ławce. Wyszłam z mieszkania, nie zamykałam go bo wiedziałam że nikt by nie wszedł do niego. Kontem oka zauważyłam Dawida koszącego trawę w swoim ogródku. Przynajmniej mam na co popatrzeć.


1 października 2013

Rozdział 5.

   Nie no, nie rozumiem nic z tego co mi tłumaczyła Maryse.
-No dalej Holly, to nie jest takie trudne.- powiedziała kiedy stałyśmy na środku holu w penthousie.
-Jest.- powiedziałam przeciągając "e".- Naprawdę nie umiem zrobić tak.- powiedziałam pokazując jak kroki tanga, tak jak mnie mniej więcej uczyła.
-Właśnie to zrobiłaś.- zaśmiała się.
-No dobra to pokaż jak to się tańczy.- powiedziałam.
-Liaś, przydaj się na coś i zatańcz ze mną.- powiedziała i machnęła do niego ręką.
Zrezygnowany Liam odetchnął i wstał z kanapy.
-Ale ja jestem zmęczony.- powiedział cicho.
-Mnie to nie obchodzi.
-To ja włączę muzykę.- wskazałam na odtwarzacz za mną.
Trzy, dwa, jeden.... Włączone.
Zaczęli wykonywać ruchy jakich ja nie umiałam.
To było naprawdę piękne, aż się uśmiechnęłam. Pomijając dziwne miny Lama kiedy Maryse go dotykała lub po szarpnęła kiedy zrobił nieodpowiedni ruch.
-Ty ty przestaniesz się wygłupiać?!- krzyknęła nie przestając tańczyć. Zaczęłam się śmiać.
Para rąk objęła mnie od tyłu i już wiedziałam, że to mój ukochany. Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam jego ciemne oczy pełne miłości.
-Cześć misiaczku.- pocałowałam go w policzek.
-No hej.- uśmiechnął się tylko.
Zaśmiałam się nieśmiało. Jak osoba którą bardzo kochasz może doprowadzać cię do stanu buraka? Nie kumam tego. Kocham tego człowieka i zrozumiałam to w tak krótkim czasie.
Już nie żywię urazy do Nialla za to co mi zrobił, ale za każdym razem kiedy Zayn go widzi jego mina mówi: "zabiję kiedyś tego skurwysyna". Mam się obawiać?
-Księżniczko coś się stało?- zapytał zaniepokojony Malik.
-Nie nic słońce.- powiedziałam i się uśmiechnęłam lekko.
   Koniec dna teraz nastaje wieczór i... IMPREZA! Kocham to! Szczególnie, że będą tam najlepsze osoby. Oprócz Lay. Stwierdziła że zostanie z Cici. Szkoda. Ale jak się bawić to na całego!
Postanowiłam na jeden wielki przepych. UBRAŁAM SIE,włosy zostawiłam rozpuszczone, Marr uparła się że zrobi mi make up.

   Nic nie mogło być lepszego od imprezy w najlepszym klubie na Samoa. Już kocham te miejsce. Nie wiem jak ale każdy tutaj znał Maryse i Celeste. No tak zapomniałabym są gwiazdami wrestlingu. Głupia ja. Heh.
Lous zamówił dla nas drinki i usiedliśmy przy stoliku. Mój drink miał kolor różowy, spodobał mi się. Jego smak, był mniej fajny. Nie to że nie lubię alkoholu ale był kwaśny!
Musiałam pójść do łazienki poprawić makijaż.
Każda dziewczyna w klubie miała ciemną karnację i ciemne włosy. Patrzyły się na mnie przez co poczułam się nieswojo.
Popatrzyłam na siebie w lustrze i stwierdziłam że nie mam po co poprawiać swojej tapety.
Dotarłam z powrotem do stolika i zauważyłam że nie ma tam mojego chłopaka.
-Gdzie jest Zayn?- zapytałam Maryse.
-Poszedł tam.- powiedziałam i wskazała na drzwi.
-Ok.
Poszłam w stronę drzwi i lekko je otworzyłam.
To co zobaczyłam mnie dobiło.
-Zayn?! Jesteś hujem!- krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ojoj. :/ Coś się dzieje!
max 3 kom i dalej xD

24 września 2013

Rozdział 4.

   Bałam się tego, że przeze mnie się zespół rozpadnie. Nie wiem czemu zaczęło mi zależeć na Zaynie. czy go kocham? Nie mam pojęcia.
-Tak?- odezwał się Niall. 
-Muszę ci coś powiedzieć.- powiedziałam cicho.
-Słucham.- powiedział uśmiechnięty.
-Ja... j... ja.- nie wiedziałam jak zacząć.
-Spokojnie.- chciał mnie przytulić, odsunęłam się.
-Nie Niall, ja nie mogę.- wydusiłam z siebie, zdziwił się.- Nie możemy być razem. Przepraszam.- powiedziałam.
-Ale czemu?- zapytał smutny. 
-Po prostu nie mogę krzywdzić tym że my jesteśmy razem innych ludzi.- powiedziałam spokojnie.
-Kim są te osoby?- zapytał troszeczkę tym podkręcony.
-Nie ważne!- powiedziałam podniesionym głosem.
-Powiesz mi!- krzyczał, wszyscy ludzie się na nas spojrzeli. Chłopak złapał mnie za policzki kciukiem i palcem serdecznym. Mocno je ścisnął co spowodowało lekki dzióbek na moich ustach.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku i zatrzymała się na jego palcu. Bałam się go. Nie wiedziałam do czego może się posunąć. Po sekundzie już nie czułam jego ręki. Tylko na moment. Zostałam spoliczkowana. Jak on mógł?!
-Niall! Co ty robisz?!- podbiegł do mnie Zayn. Objął mnie.
-Ona jest dziwką!- krzyknął.
-Nie jest dziwką.- powiedział Zayn.
-Jest. Interesuje ją ktoś inny.- powiedział wściekły.
-Uspokój się.- powiedział Malik i zacieśnił uścisk.
   Wyszedł z lotniska i już więcej go nie widziałam aż do końca dnia.
*2 dni później*
   Już mnie nie interesuje to czy Niall się będzie do mnie odzywał czy nie. Stwierdziłam, że to co się stało na lotnisku powinno obyś się bez przemocy. Horan nigdy nie powinien mnie uderzyć. Teraz to nie jest ten sam chłopak którego jeszcze nie dawno kochałam. KOCHAŁAM. Teraz jego miejsce zajął inny mężczyzna. Zayn, uroczy, kochany i czuły. Rozpieścił mnie przez te dwa dni naszego związku. za co mu dziękuję. 
   Kolejna nasza "wyprawa" na plażę. Dodam, iż te plaże są śliczne, czyste i spokojne. Ale mnie i Zayna ona ominie! Dzisiaj przylatują z USA moje kochane dziewczyny. Moja kochana córeczka. 
   Droga na lotnisko. Coś dziwnego. Cały czas mam takie dziwne uczucie, jakby tam u mnie w brzuchu coś było. Ale to tylko moje urojenia. Mam nadzieję. 
   Na reszcie, zobaczę się z moimi najlepszymi ludźmi na świecie. 
Z bramki pierwsza wyszła Maryse, jak zawsze nienagannie ubrana, uczesana i umalowana. Kolejna wyszła Layla, śliczna dojrzała kobieta, która zawsze mnie rozumie. Teraz tylko czekałam aż zobaczę moją kochaną Cici. Moją malutką księżniczkę. 
Jest! W końcu wyszły ona i  Celeste. Szybko podbiegłam do nich i wzięłam w ramiona moją kochaną córeczkę. 
-Cześć Mamusiu.- powiedziała cichutkim głosikiem, który tak kocham. 
-Cześć Księżniczko.- powiedziałam ze łzami w oczach. 
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MAM! Kolejny rozdział xD
No i warunek.
5 kom i dalej . !