Myślałam, że moje życie będzie idealne... Myliłam się. Moja córeczka już mnie nigdy nie zobaczy. Będzie jej źle? Z NIĄ na pewno nie będzie. Niall? Da sobie radę. Ktoś zawołał moje imię. Odwróciłam się. Na przeciwko mnie stała piękna dziewczyna gdzieś tak w wieku osiemnastu lat. Była ubrana w białą sukienkę i czerwone szpilki. Popatrzyłam w dół, miałam takie same buty jak ona. Wyciągnęła do mnie rękę.
-Jestem Veronica Clarck- uśmiechnęła się. Odwzajemniłam gest.
-Anastaz...
-Wiem kim jesteś- przerwała mi.- Jesteś mną.
Ja? Nią? Co? Nie rozumiem. Co jest ze mną nie tak?!
-Nic z tobą jest nie tak, jesteś normalna.- czyta mi w myślach?- Nie, to ty myślisz na głos...
Ok, to się zaczyna robić dziwne.
-Witaj w niebie mała- dobiegł mnie głos zza mojej osoby więc się obróciłam.
Stał tam średniego wzrostu Afroamerykanin z długimi dredami. Również tak ja my, był ubrany na biało. Miał białą koszulę i białe spodnie. Do tego wszystkiego czerwone Supry. Ok, w niebie Supry... Przypominał mi takiego rapera... Jak on miał?
-Lil Wayne.- powiedziała Veronica.
O cholera! Jestem w niebie!
~~
Króciutki epilog. Jak widzicie to już koniec. Anastazja spotkała się z Veronicą. Sama jestem podjarana, nie wiem czemu.
Niedługo pojawi się nowy blog.
18 marca 2014
21 lutego 2014
Rozdział 9 cz. I
*trzy miesiące później*
Weszłam do mieszkania i szybko przywitała mnie Enigma. Pogłaskałam ją i poszłam do kuchni gdzie na sto procent przebywał Tyler. Stał do mnie tyłem więc podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu.
-Cześć kotku.- powiedział, odwrócił się do mnie i przywarł swoimi ustami do moich.
Jak zawsze całował namiętnie i zachłannie. Zawiesiłam ręce na jego karku. Usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi, postanowiłam otworzyć. Przede mną stali dwaj policjanci. Osz kurwa! Będzie źle. Przez te trzy miesiące z Tyler'em nauczyłam się, że kiedy do twoich drzwi puka policja, jest źle i będą problemy.
-Czy zastaliśmy Pana Collins'a?- zapytał gruby policjant Joe. Zawsze jego na nas nasyłali. Już za trzecim razem straciłam do niego szacunek.
-Może, a czego chcesz Joe?- zapytałam chamsko.
-Nie tym tonem Dobrzyńska.- odpowiedział równie chamsko.
-Chciałeś się popisać?- zapytałam retoryczni.- Trzeba było zainwestować w pisaki, a nie pączki.
-Łapki za siebie.- powiedział a ja zaskoczona spojrzałam na niego.
Pojebało? Jak powiedział, tak też i zrobiłam. Wolę z nim już nie zadzierać. Skuł mnie w kajdanki. Chwilę potem drugi policjant wyprowadzał Tyler'a.
Siedziałam na komisariacie już trzy godziny, kiedy sobie coś uświadomiłam. Popatrzyłam na starszego policjanta, który czytał Playboy'a. Okej... To już nie moja sprawa.
-Przepraszam, ale czy ja czasami nie mam prawa do jednego telefonu?- zapytałam z nadzieją.
-Oczywiście że tak.- wyjął z szuflady klucze od kajdanek. Fajnie. Rozkuł mnie i podeszłam do starego "puszkowego" telefonu stacjonarnego. Tylko do kogo ja mam zadzwonić. Celeste, Maryse i Layla są gdzieś w Azji. Moim jedynym ratunkiem jest Dawid, który... jest w Polsce. Hmmm... Słyszałam w radiu, że w Nowym Jorku zatrzymało się całe One Diection. Liam! Zadzwoniłam do niego i o dziwo zgodził się! Powiedział, że przyjedzie najszybciej jak tylko może.
Czekałam chyba z godzinę, kiedy na posterunek wpadł, ku mojemu zdziwieniu Niall. Co on tu do cholery robi?! Miał przyjechać Liam. Rozmawiał o czymś z policjantem, tym od Playboy'a. Ohoho, widzę już tą przyjaźń FOREVER i te wspólne tematy o tym która z jakiś tam dziwek ma większy, sylikonowy biust; waty obciągary; jędrniejszy tyłek...
Nawet nie zauważyłam kiedy już nie miałam na nadgarstkach pieprzonych kajdanek. Niall się do mnie słowem nie odezwał, kiedy szliśmy do samochodu. Koło niego zobaczyłam Liam'a, Harry'ego i ku mojemu zaskoczeniu Ed'a.
-Cześć wszystkim.- powiedziałam i spuściłam głowę.
-Cześć mała.- powiedział Liaś i przytulił mnie do siebie. Chciało mi się płakać ze wstydu. Zazwyczaj to rodzice przyjeżdżają po swoje dzieci a nieprzyjaciele.-W coś ty się wplątała.- zapytał.
-W duże bagno z którego chcę wyjść.- powiedziałam.
-Ale kotku z tego się nie da wyjść.- powiedział za mną ktoś. Jak się okazało to był Collins prowadzony przez dwóch policjantów.- Zobaczysz jeszcze to się na tobie odbije. Teraz jesteś wrakiem człowieka. Zaćpana, wyruchana przez wszystkich moich znajomych. Tania dziwka.- powiedział a Niall chciał do niego podejść jednak w porę zareagował Harry.
-A ty zobaczysz, że najbliższe kilka lat spędzisz w kiciu.- powiedział Ed.
Zabrali Tyler'a aka Jebanego Sukinsyna, a ja odetchnęłam z ulgą. Jednak nadal chciało mi się płakać. To jak mnie nazwał... Mówił, że zawsze mogę na niego liczyć. Kiedy się naćpałam zawsze z kimś się przespałam. Naprawdę stałam się tanią dziwką. Jeszcze wyglądam jak taka tania dziwka. Krótkie spodenki, bluzka z dekoltem, buty na obcasie, dużo tapety na mordzie. Nie mam szacunku do samej siebie.
-Chodź do nas, na pewno nie masz gdzie spać.- powiedział Liam. Bóg w dzieciach cie to wynagrodzi!
-Dziękuję.- powiedziałam.
Ustałam przed umywalką i popatrzyłam w swoje odbicie. Nie zobaczyłam tam Anastazji... Stała tam zagubiona dziewczyna, która troszeczkę ma problem z samą sobą. Nie ma tego błysku w oczach. Jej włosy są matowe, bez połysku. Brakuje jej serca, które zostało zabrane przez dwóch mężczyzn. Nadal kocham Zayn'a i Niall'a. Tego jestem pewna, ale obydwaj mnie zranili. Zayn ma dziewczynę, szybko się chłopczyna pociesza. Niall'a się troszeczkę boję przez to co stało się na lotnisku.
Otworzyłam szafkę z lekami. Wzięłam pierwszy lepszy "słoiczek" z tabletkami. Wysypałam na rękę... dużo... bardzo dużo. Wyjęłam z kubeczka koło umywalki szczoteczkę do zębów i pastę, nalałam do niego wody z kranu. Przełknęłam tabletki wodą o mało się nie dusząc. Przejechałam to górnej półce szafki i natknęłam się na coś. Poczułam lekkie szczypanie i wyjęłam żyletkę. Przecież nic mi się nie stanie jak kilka razy przejadę nią po skórze, prawda? I tak już nie będę żyć. Przyłożyłam ostrze do nadgarstka i przejechałam lekko po skórze. Nie poczułam bólu. Wbiłam róg prostokąta w rękę i przeciągnęłam. Z moich ust wydobył się syk. Szczypie, boli, ał. Żyletka upadła na kafelki z małym brzdęknięciem, chwilę jaz głośnym hukiem upadłam na zimne jak lód podłoże. Poczułam ból w żebrach. Czy to już koniec?
~~~~
Przepraszam, że to takie krótkie ale mam wenę i lubię wkurzać ludzi :) Buźka .
-Chodź do nas, na pewno nie masz gdzie spać.- powiedział Liam. Bóg w dzieciach cie to wynagrodzi!
-Dziękuję.- powiedziałam.
Ustałam przed umywalką i popatrzyłam w swoje odbicie. Nie zobaczyłam tam Anastazji... Stała tam zagubiona dziewczyna, która troszeczkę ma problem z samą sobą. Nie ma tego błysku w oczach. Jej włosy są matowe, bez połysku. Brakuje jej serca, które zostało zabrane przez dwóch mężczyzn. Nadal kocham Zayn'a i Niall'a. Tego jestem pewna, ale obydwaj mnie zranili. Zayn ma dziewczynę, szybko się chłopczyna pociesza. Niall'a się troszeczkę boję przez to co stało się na lotnisku.
Otworzyłam szafkę z lekami. Wzięłam pierwszy lepszy "słoiczek" z tabletkami. Wysypałam na rękę... dużo... bardzo dużo. Wyjęłam z kubeczka koło umywalki szczoteczkę do zębów i pastę, nalałam do niego wody z kranu. Przełknęłam tabletki wodą o mało się nie dusząc. Przejechałam to górnej półce szafki i natknęłam się na coś. Poczułam lekkie szczypanie i wyjęłam żyletkę. Przecież nic mi się nie stanie jak kilka razy przejadę nią po skórze, prawda? I tak już nie będę żyć. Przyłożyłam ostrze do nadgarstka i przejechałam lekko po skórze. Nie poczułam bólu. Wbiłam róg prostokąta w rękę i przeciągnęłam. Z moich ust wydobył się syk. Szczypie, boli, ał. Żyletka upadła na kafelki z małym brzdęknięciem, chwilę jaz głośnym hukiem upadłam na zimne jak lód podłoże. Poczułam ból w żebrach. Czy to już koniec?
~~~~
Przepraszam, że to takie krótkie ale mam wenę i lubię wkurzać ludzi :) Buźka .
9 stycznia 2014
Rozdział 8
Zaciągnęłam się Nowojorskim powietrzem. Nie należy do najczystszych, pomyślałam. Z kieszeni wyciągnęłam telefon, który zaczął dzwonić.
-Halo?- zapytałam.
-Hej- odezwała się Celeste- jest z tobą Ciara?
-Jest, chcesz mogę ci ją przywieźć.- zaproponowałam- Jestem na lotnisku.
-To czekaj- zaczęła- spotkajmy się w barze zaraz za rogiem koło lotniska.
-Jasne.
Celeste podała mi więcej szczegółów dotyczących naszego miejsca spotkania. Wzięłam Ciarę za rączkę i ciągnąc za sobą walizki ruszyłyśmy w stronę baru "Tost". Wyszukana nazwa, nie ma co.
Pchnęłam drzwi i znalazłam się w środku. Usiadłyśmy z Cici przy wolnym stoliku. Zamówiłam dla małej frytki i colę. Ja nic nie brałam. Wiem, powinnam jeść ze względu na mój stan zdrowia, ale ja mam to gdzieś!
-Halo?- zapytałam.
-Hej- odezwała się Celeste- jest z tobą Ciara?
-Jest, chcesz mogę ci ją przywieźć.- zaproponowałam- Jestem na lotnisku.
-To czekaj- zaczęła- spotkajmy się w barze zaraz za rogiem koło lotniska.
-Jasne.
Celeste podała mi więcej szczegółów dotyczących naszego miejsca spotkania. Wzięłam Ciarę za rączkę i ciągnąc za sobą walizki ruszyłyśmy w stronę baru "Tost". Wyszukana nazwa, nie ma co.
Pchnęłam drzwi i znalazłam się w środku. Usiadłyśmy z Cici przy wolnym stoliku. Zamówiłam dla małej frytki i colę. Ja nic nie brałam. Wiem, powinnam jeść ze względu na mój stan zdrowia, ale ja mam to gdzieś!
*dwa dni później*
Wróciłam do mojego obskurnego mieszkania i ległam na kanapie w salonie. Nic mi się nie chciało. Najlepiej bym się udupiła. Poszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Moje nowo pofarbowane włosy prezentowały się idealnie. Ścieniowane i różowe. Wróciłam do salonu i popatrzyłam na zegar. Jest 9 wieczorem a mi się nie chce spać. A to coś nowego! Ubrałam buty i wyszłam z mieszkania i pokierowałam się w stronę parku. Wszędzie było ciemno. Ulice Brooklyn'u były opustoszałe. Tak,, bójcie się, bójcie. Zaraz was mała poleczka rozwali! Pokierowałam się do małej ławki i na niej usiadłam.
Po tym jak Ciara pojechała z Celeste do niej jest pusto... No tak, ja nie mam warunków żeby ją wychowywać. Mieszkam w najbardziej obskurnym budynku na Brooklyn'ie. Wszędzie gdzie się nie dotkniesz możesz zarazić się jakimś AIDS czy coś. To obrzydliwe. Co ja właściwie robię w tym miejscu?! No tak, mieszkam. Bym zapomniała. Czujecie ten sarkazm? Tego nie da się zapomnieć! Siedzę w parku na środku Brooklyn'u!
Usłyszałam strzały dochodzące z odległości jakiś sześćdziesięciu metrów. Oczywiście ciekawska ja teraz tam pójdę bo jestem głupia. Poszłam w tamtym kierunku. Schowałam się za krzakami i zobaczyłam dwóch mężczyzn stojących nad ciałem, najprawdopodobniej nieżywego człowieka. Usłyszałam za sobą szelest. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z lufą do jakiegoś pistoletu, karabinu czy Pan wie czego! To broń! Fajnie, teraz zginę. Cóż za ironia. Od dwóch dni mieszkam w Nowym Jorku. Cóż za przywitanie, serio. Serio? Serio?! Ja tu sobie myślę a tu mi jakiś czarnuch stoi z bronią i we mnie celuje. Czarny rasista, chyba nie lubi białych za to że oni nie lubią jego. Ja tam nic do czarnych nie mam. Są nawet seksowni. Ja pierdolę, Holly skończ!
-Zabijesz mnie?- zapytałam zbyt pewnym siebie głosem.
No tak Anastazja Dobrzyńska nie boi się śmierci!
-Co widziałaś?!- krzyknął.
-Chodź.- powiedział i pociągnął mnie w stronę niebieskiego mustanga. Niezłe cacko. Wsiadłam do środka a ten mężczyzna wsiał na miejscu kierowcy i szybko odjechaliśmy. Nie wiem dokąd ale nie boję się. Jechaliśmy tak długo aż zobaczyłam znak oznajmiający iż znajdujemy się na Bronx'ie. Bronx?! O kurwa. Mężczyzna ściągnął kominiarkę, którą cały czas miał na sobie. Mogłam spojrzeć na jego twarz, Ej, przystojny jest. Na policzku dostrzegłam małe ślady.
-Tak w ogóle to nie przedstawiłem się. Tyler jestem.- zaśmiał się.
Ma śliczny uśmiech. Pomimo, że moja mama mówiła mi ciągle "nie zadawaj się z murzynem, to jedna wielka gromada zarazków" on jest bardzo przystojny.
-Anastazja,- przedstawiłam się- ale wszyscy mówią na mnie Holly.
-Holly?- zdziwił się- Czemu?
-Nie mam pojęcia.- zaśmiałam się i on również.
Może... Nie. To głupie. Naszło mi na myśl to, że może uda mi się zostać jego dziewczyną. Naiwna ja.
~~~~~
Przepraszam, że tak długo. Ponad 2 miesiące. -,- Nie mogłam wcześniej ze względu na stan zdrowia mojej mamy. Wybaczcie.
2 kom i next.
+ Chciałabym was zaprosić na mojego bloga z imaginami, opowiadaniami i innymi bzdetami xD
Subskrybuj:
Posty (Atom)