Po pracy wróciłam do domu. Od razu postanowiłam coś zjeść bo byłam głodna jak cholera.Skierowałam się w stronę kuchni gdzie liczyłam na to, że znajdę coś dobrego. Otworzyłam lodówkę w celu skonsumowania czegoś a tu dupa. Nie ma nic. Może pójdę na zakupy? Cioci by to się spodobało. No ale... Nie mam własnych oszczędności. Zawsze jak chcę dobrze wychodzi źle.
Postanowiłam zadzwonić do cioci. Wyjęłam z torebki telefon i wybrałam numer Beth.
Odebrała dopiero po trzecim sygnale
*rozmowa telefoniczna*
-Halo?
-No hej, ciociu.
-Coś się stało?
-Nie nic specjalnego, ale chciałam iść na zakupy tlko jest mały problem...
- Nie masz ich?
-Nie.
-U mnie w szafce z dokumentami pod książką "Life".
-Aha. Dzięki to mogę wziąć?
-Oczywiście, że tak.
-Ok. Dzięki i nie przeszkadzam ci już. Pa.
-Pa.
*koniec rozmowy*
Rozłączyłam się i poszłam do swojego pokoju w celu przebrania się w coś bardziej "praktycznego". Postawiłam na
to. Wyszłam z domu i zaczęłam szukać jakiegoś supermarketu czy coś .
Po dłuższym czasie znalazłam TESCO. Weszłam i chodziłam między półkami w celu znalezienia czegoś dobrego. Chodziłam, chodziłam aż wpadłam na kogoś co spowodowało że upadłam na ziemię. Zorientowałam się tylko, że to mężczyzna
-Ej, koleś uważaj.- powiedziałam rozwścieczona
-Sorry, ale nie zauważyłem cię.- powiedział znajomy mi głos.
-Malik?- powiedziałam trochę wystraszona.
-Yyyy... Tak, ale mam na imię Zayn jak by co.- powiedział ze złością.- Czekaj to ja ciebie prawie udusiłem w świetlicy?- zapytał speszony.
-Tak i dziękuję za te ślady od twoich rąk na szyi.- powiedziałam delikatnie przejeżdżając ręką po szyi.
-Wybacz. To wszystko tak na mnie wpływa.- powiedział skruszony. - Czekaj ty masz na imię...- chwilę się zastanowił.- Veronica?- zapytał niepewnie.
-Taaa...- powiedziałam bezinteresownie.- Nie możesz tak reagować kiedy ktoś podważa twój intelekt.- "O ile on w ogóle go ma" pomyślałam.
-Jeszcze raz przepraszam.- powiedział smutno.- Może ci pomóc w zrobieniu zakupów bo jakoś ci to za dobrze nie idzie.- powiedział patrząc mi w oczy.
On ma takie piękne oczy... Zaraz. O czym ja w ogóle myślę on chciał mnie udusić już pierwszego dna w mojej pracy. Jeny.... Co ja mam zrobić?
-Jak byś mógł to bardzo chętnie skorzystam z twojej pomocy.- powiedziałam lekko zawstydzona.
-To daj mi swój koszyk. Dziewczyny nie powinny nosić ciężkich rzeczy.- powiedział i zaśmiał się a ja przekazałam koszyk.- OK . To co masz albo chcesz kupić.- zapytał.
-No więc makaron do spaghetti i jakiś sos do niego.- powiedziałam co chwilę zastanawiając się co jeszcze.
-A dobrze to poczekaj tu a ja zaraz przyjdę.- powiedział, a raczej rozkazał i odszedł.
Czekałam i rozglądałam się po sklepie, szukałam wzrokiem Malika. Nigdzie go nie było.
-Jak mnie szukasz to jestem za tobą.- usłyszałam za sobą głos mulata i odwróciłam się.
Staliśmy tak blisko siebie... To było takie cudowne. No może poza zapachem papierosów który od niego było czuć. Szybko się odsunęłam i spojrzałam do koszyka. Było tam prawie wszystko jakiś ser, masło, ciastka, chleb, bułki, czekolada, herbata, kawa, kakao, ze trzy paczki makaronu itd.
-Ok. Dziękuję.- powiedziałam do chłopaka.
-Nie ma za co.- powiedział.- A teraz pozwolisz że ci pomogę z reklamówkami i odprowadzę cię do domu. Ok?- zapytał robiąc maślane oczy.
Te jego oczy są zabójcze. Wydaje mi się że pod tymi tatuażami kryje się jakiś cudowny chłopak z wielkim sercem. Kto to wie? Postaram się o tym przekonać. Zayn odprowadził mnie pod sam dom.
-Może chcesz wejść?- zaproponowałam.
-Może innym razem.- powiedział
-A skąd wiesz, że będzie jeszcze jeden raz?- zapytałam z uśmiechem.
-Bo mam nadzieję, że jeszcze będę miał szansę ci pomóc w zakupach albo...- i tu przewał i pocałował mnie w policzek.- Przepraszam.- powiedział zmieszany
-Nie ma za co.- powiedziałam i czułam że moje policzki robią się czerwone jak nie wiadomo co. Chyba buraki.
-Nie mogłem się powstrzymać.- powiedział cicho.
-Nic się nie stało, już mówiłam. A teraz daj mi te siatki i spadam do środka.- powiedziałam i wzięłam od Zayn'a reklamówki.-To do jutra?- zapytałam.
-Jasne.- powiedział entuzjastycznie.
-To pa.
-Pa.- powiedziałam i weszłam do środka.
Motylki w brzuchu? Co? Coś jest ze mną nie tak. Znam go od wczoraj i nasze "pierwsze spotkanie" nie było za miłe a ja coś do niego... czuję?
Weszłam do kuchni i zaczęłam wszystko chować do szafek i lodówki. Od tego wszystkiego odechciało mi się jeść.
-A ty co taka czerwona?- zapytała ciocia. Na co ja tylko wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się pod nosem.- Czyżbyś się zakochała?- zapytała i podeszła do mnie patrząc mi w oczy.
-Chyba można to tak nazwać.- powiedziałam niepewnie patrząc jej w oczy.
-A w kim?- zapytała. No co za ciekawskie jajo wszystko musi wiedzieć...
-Nie ważne. On nic do mnie nie czuje.- powiedziałam smutno.
-Jak to nie? - powiedziała.- To dlaczego spaliłaś takiego buraka?- powiedziała z cwaniackim uśmieszkiem.
-No bo skąd ja mam to wiedzieć jak on może mieć każdą to taki kozak, że ho ho!!- powiedziałam śmiejąc się.
-Nie mów że to Malik.- powiedziała poważnie.
-No.?- powiedziałam mało pewnie.
-No błagam.- powiedziała zrezygnowana.- On? To niby takie mało czułe stworzenie ale pod tymi kolczykami i tatuażami kryje się naprawdę wielkie serce.- kurde ta kobieta zaczyna mnie przerażać ona powiedziała tak sam jak ja sobie pomyślałam. Co to miało być?
-Aha. To ja pójdę już spać.- powiedziałam i poszłam do pokoju.
Wzięłam długą kąpiel w wodzie do której dolałam olejku o zapachu konwalii. Kocham ten zapach! Cały czas myślałam o Maliku. W wannie siedziałam jeszcze jakieś dziesięć minut i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Na ekranie pojawiła się nazwa "Lil Wayne" i jego zdjęcie. Uśmiechnęłam się na samą myśl o rozmowie z nim. Szybko odebrałam.
*Rozmowa telefoniczna*
-Tak?- powiedziałam z uśmiechem na twarzy
-Hej Śliczna.- powiedział.
-Co tam? Coś się stało? Kiedy mnie odwiedzisz? Gdzie teraz masz koncert?- zasypałam go pytaniami.
-Nudy. Ale tyle pytań na raz nie musiałaś zadawać.- powiedział i zaczął się śmiać.
-No dobra ale odpowiedz mi na jedno.
-Tak?
-Kiedy mnie odwiedzisz?- zapytałam licząc na odpowiedź która mnie ucieszy.
-Jutro mogę po ciebie przyjechać bo jestem w pobliżu.- powiedział a ja zaczęłam się cieszyć jak głupi do sera.
-Super!- krzyknęłam.
-Dobra to gdzie pracujesz?- zapytał a ja podałam mu dokładny adres szkoły i godzinę o której kończy.
-To ja muszę już kończyć bo rano do pracy.- powiedziałam.
-Dobra to kolorowych snów i do jutra. Kochanie.- powiedział i podkreślił ostatnie słowo.
-Ok. To pa.- powiedziałam szybko i się rozłączyłam.
*koniec rozmowy*
Ubrałam się w piżamę i jeszcze zeszłam na dół powiedzieć cioci kto jutro przyjeżdża na co ona zareagowała dosyć pozytywnie. Wróciłam do pokoju, położyłam się i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.