24 czerwca 2013

Rozdział 8.




*tydzień później*

    No więc tak. Ciążę usunęłam. No cóż jestem złym człowiekiem, wiem. Mam pracę. Tak! Ale jaką... :/ Dobrze płatna ale robię z siebie szmatę. Przefarbowałam się na blond. Nie jest źle. Jakoś żyję. No i jeszcze jedna zmiana... mieszkam teraz w Toruniu. Bosko. Mam boskie MIESZKANIE, a  ta KUCHNIA niby mała ale jest idealna. A co do mojej nowej pracy to KLUB COCOMO, może to nie jest idealne miejsce do pracy dla nieletniej ale mam swoje duże fundusze za to.
   Idę ulicą do pracy, jest godzina 22. Na jednym sklepie zobaczyłam plakat, podeszłam bliżej i co zobaczyłam...? "Zayn Malik w Polsce, u nas w Toruniu. Zagra koncert, już w sobotę 12. stycznia. 2013 roku. Bilety do nabycia w klubie COCOMO. Wstęp tylko dla dorosłych." Nie! W tym klubie co ja pracuję? To jakaś karma... Już taki długi czas minął od kiedy się nie widzieliśmy. No dobra. Koniec rozmyśleń bo się do pracy spóźnię. Weszłam do budynku i od razu zgarnął mnie szef do gabinetu.
-Veronico.- zaczął.- Dzisiaj będziemy gościć sławną osobę i chciałbym abyś się niem "zajęła"- powiedział robiąc cudzysłów w powietrzu.
-Chodzi o Malika jeśli się nie mylę?- zapytałam.
-Twoja inteligencja mnie...- szukał dobrego słowa.- dobija.
-Miło to zabrzmiało.- powiedziałam z sarkazmem.
-Ale tak chodzi o Malika i jego dwóch przyjaciół Harrego i Louisa. Mam nadzieję że znajdziesz jeszcze dwie dziewczyny które ci pomogą?- zapytał
-Tak. Może to być Natalia?- zapytałam.
-Oczywiście. No i kogo jeszcze?
-Marika.- powiedziałam.
-No dobra to idź się przebrać a ja poinformuję dziewczyny.- powiedział szybko.
   Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do garderoby w której przebrałam się w TO. No cóż do najwygodniejszych strojów to nie należało ale żadna praca nie hańbi. Udałam się do prywatnej salki gdzie były jeż dziewczyny przywitałam się z nimi i powiedziałam im co i jak. One wiedziały że ja znałam ich zanim Malik stał się sławny. Do przybycia "gwiazduniek" zostało jeszcze pół godziny więc poszłyśmy jeszcze do garderoby i się mocniej pomalowałam i uczesałam włosy. Puściłam z telefonu piosenkę Lil Wayne NO WORRIES. Kocham ją.
-Dziewczyny wychodźcie już.- krzyknął szef.
-Idziemy.-  powiedziałyśmy równo.
   Ustałyśmy obok szefa. Podeszli do nas. Wzrok chłopaków utkwił na mnie. Spuściłam głowę. nie chciałam na nich patrzyć. To był za duży ból, nie wiedziałam że to tak będzie wyglądać.
-No więc to są dziewczyny które dzisiaj wam będą dotrzymywać towarzystwa.
-Ok.- zwrócił się do szefa.
-Hej jak masz na imię?- usłyszałam głos Hazzy. Spojrzałam się w bok. Patrzył w oczy Natalii, a Louisa i Mariki już nie było.
-Dobrze to Veronico zaprowadź gościa do pokoju.- zwrócił się do mnie szef.
Wzięłam za rękę Malika i pociągnęłam go do POKOJU. Była tak jeszcze rura. Pierwsze co do niej podeszłam i zaczęłam tańczyć. Nie odrywałam wzroku od Zayna. Widziałam w jego oczach tęsknotę, ból i... łzy? Podeszłam do niego i usiadłam obok na łóżku. Zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co robię. Co za wstyd. Mulat szybko mnie przytulił a ja nadal płakałam.
-Czemu mnie wtedy zostawiłaś?- zapytał nadal mnie do siebie tuląc.
-Nie mogłam tam zostać. Ja byłam w ciąży.- powiedziałam szybko, wyrwałam się z uścisku i wyszłam z pomieszczenia.
   Ten ból mnie zawsze prześladuje i będzie prześladować. To jest straszne. Już nigdy nie będzie dobrze. Wróciłam do domu. Nic nie mówiłam szefowi bo by mnie wywalił z pracy. Weszłam pod prysznic. Strumienie wody spływały po moim ciele a ja płakałam. Muszę się uspokoić. Wyszłam z kabiny, wytarłam się i ubrałam w wygodne rzeczy. Udałam się do sypialni i poszłam spać.

Codzienność,
Szara codzienność,
Bez sensu, bez celu,
Dokąd mam dążyć ? 

Mijam się z cieniami świata
Codziennie widzę je na swojej drodze
Upadłe, płytkie i bez głębi,
Puste jak ten świat 

Podnosząc głowę wysoko 
Widzę słońce, które cienie spala
Stają się bez sensowne 
Wyrzucam je jak śmieci ze swojego świata

Świat zmieniają osoby które znam 
Które wyszły z szarości dnia 
Z blaskiem nadziei w dłoni
One mi pokazują sens życia 

A cienie znikną wraz z tym światem
Znikną gdy śmierć po nich przyjdzie 
Nikt o nich nie będzie pamiętać 
Znikną jak powietrze 

Są śmieciami, niczym
Jak mrok, życia nie przynosi
Nie przynosi życia 
Jest po prostu bezwartościową barwą czarną 
Wraz z nimi na czele. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz