Życie jest nieraz okrutne, zabiera ci rodziców których tak kochasz. Robi też nam niespodzianki, szybciej kończymy szkołę jako absolwenci z idealną frekwencją i wzorowymi ocenami. Szkoda tylko, że teraz ja się musiałam przeprowadzić do Holmes Chapel. Ale po co ? Mam być babką od świetlicy w miejscowej szkole. Tragedia! Jeszcze dzisiaj pierwszy dzień w "pracy". Pewnie zastanawiacie się jak to wyszło, że ja mam dopiero szesnaście lat a już mam racę w szkole? Moja ciocia u której mieszkam i jest moim prawnym opiekunem jest dyrektorem w tej szkole i powiedziała, że z chęcią mnie przyjmie i nie potrzebuję do tego nic tylko zachować porządek w świetlicy.
Rano, wstałam i podeszłam do lustra. OMG! Jak ja wyglądam? To jakiś potwór! Poszłam do mojej garderoby i postanowiłam ubrać się w to i uczesałam włosy. Postanowiłam, że zostawię je rozpuszczone. Zeszłam na dół licząc na to, że spotkam tam moją ciocię Beth. Niestety jej nie było. Na blacie w kuchni leżała kartka w której pisało:
"Kochana Verr!
Wybacz, że na ciebie nie poczekałam ale musiałam iść szybciej do szkoły.
Sama rozumiesz rozpoczęcie roku i te sprawy.
Będę czekała na ciebie przed szkołą bądź o 8.
OK?
Beth xx. "
Wybacz, że na ciebie nie poczekałam ale musiałam iść szybciej do szkoły.
Sama rozumiesz rozpoczęcie roku i te sprawy.
Będę czekała na ciebie przed szkołą bądź o 8.
OK?
Beth xx. "
Spojrzałam szybko na zegar który wisiał na ścianie w kuchni a tam widniała 7:30. Postanowiłam już wyjść żeby się na pewno nie spóźnić. Po drodze mijałam wiele ludzi. Większość z nich patrzyła się na mnie, przyzwyczaiłam się do tego.
Pod szkołą byłam równo o 8. To ja aż tak długo szłam? Prze drzwiami do budynku stała wysoka i szczupła blondynka. To była Beth. Od razu do niej podeszłam.
-Hej ciociu.- powiedziałam do niej i się uśmiechnęłam.
Pod szkołą byłam równo o 8. To ja aż tak długo szłam? Prze drzwiami do budynku stała wysoka i szczupła blondynka. To była Beth. Od razu do niej podeszłam.
-Hej ciociu.- powiedziałam do niej i się uśmiechnęłam.
-Cześć Verr.- szybko mnie przywitała.- Chodź oprowadzę cię po szkole.- powiedziała.
Nie. Nie musisz dam sobie radę. Ja tylko chciałabym wiedzieć gdzie jest ta świetlica i toaleta.- powiedziałam jej.
-No dobrze.- rzuciła i weszłyśmy do budynku.
W środku ta szkoła wyglądała niezbyt ciekawie. Wszędzie popisane ściany jak w jakiejś spelunie. Inaczej tego określić nie mogę. Od razu w oczy rzuciła mi się grupka chłopaków a dokładnie to jeden z nich. Trzymał... papierosa ? I go jeszcze na dodatek palił ? W szkole? Moja ciocia od razu to zobaczyła i podeszła do niego.
-Panie Malik. Co ja mówiłam o paleniu w szkole? - zapytała kobieta, zabrała mu papierosa i wyrzuciła go do kosza.
-Panie Malik. Co ja mówiłam o paleniu w szkole? - zapytała kobieta, zabrała mu papierosa i wyrzuciła go do kosza.
-Przepraszam?- powiedział chłopak śmiejąc się.
-Ależ nie ma za co.- powiedziała do niego z sarkazmem i podeszła do mnie.- Chodź może w końcu uda mi się w końcu pokazać ci świetlicę.- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Siedziałam w świetlicy już jakąś godzinę i pilnowałam "dzieci" ale starszych ode mnie. Do pomieszczenia wparował ten chłopak... No jak mu tam? ... Malik czy jakoś tak. Usiadł na krześle przy pierwszym stoliku koło mojego biurka i patrzył się na mnie.
-Czy coś się stało, albo coś?- spytałam bo ten jego wzrok mnie irytował.
-A czy ja coś mówię albo coś?- powiedział stanowczo.- Ja po prostu obczajam nową uczennicę.- powiedział i uśmiechnął się poruszając brwiami.
-Wybacz, ale ja nie jestem uczennicą tylko najnormalniej w świecie pracuję.- powiedziałam już lekko zdenerwowana.
-Ty? ... Nową babką od świetlicy? ... Za młoda jesteś...- mówił robiąc przerwy na śmienie się.
-Tak ja. Widzę że ktoś mi tu zazdrości inteligencji.- powiedziałam, chcąc mu się odgryźć.
-Co powiedziałaś?!- krzyknął i wstał z krzesła a po chwili stał już przy mnie.
Złapał nie za szyję i pociągnął do góry, tak, że musiałam wstać bo by mnie udusił. Byłam od niego o dużo niższa więc to za wiele nie dało.
-Zayn! Co ty robisz?!- krzyknął ktoś na niego. W tamtej chwili dziękowałam Bogu za tą osobę która mnie "uratowała".- Słyszysz do cholery?!- Zayn nie słuchał tej osoby więc podeszła do niego i odciągnęła go. Okazało się że to w miarę ładny chłopak z kręconymi włosami i zielonymi oczami. Tak samo jak Zayn miał mnóstwo tatuaży.
-Sorry.- syknął do mnie Zayn i wyszedł.
Podszedł do mnie mój "wybawca".
-Hej. Wybacz mu. Malik nie lubi jak ktoś podważa jego intelekt. A tak w ogóle to Harry jestem.- powiedział z uśmiechem na twarzy i podał mi rękę.
-Dzięki. Veronica... Veronica Clarck.- przedstawiłam się i podałam mu rękę.
-To ty jesteś nową babką od świetlicy?- zapytał się na co ja tylko potaknęłam- Nie jesteś za młoda na pracę w szkole? Wydajesz mi się młodsza ode mnie.- powiedział.
-Wiek to tylko liczba.- powiedziałam i się uśmiechnęłam.- A ty do której chodzisz klasy? Jakoś nie wyglądasz za specjalnie na osobę która się w miarę dobrze uczy i zdała.- powiedziałam niepewnie.
-No fakt mam 19 lat ale chodzę do 2 klasy.- powiedział trochę zawstydzony.
- Oj tam. Nie wszystkim musi się udawać w szkole.- pocieszyłam chłopaka.
-Dobra ja będę szedł bo Chłopacy czekają.- powiedział i wskazał na dwóch chłopaków stojących w drzwiach. Jednym z nich był wkurzony Zayn, a drugiego nie znałam. Wyglądał jak oni pełno kolczyków i tatuaży.- Pa- powiedział i odwrócił się.
-Pa.- powiedziałam cicho do odchodzącego chłopaka.
Dalej ;3 xoxo
OdpowiedzUsuńBędzie jutro na 100% :* Dziękuję i mam nadzieję że czytasz i zostaniesz ze mną .
Usuńpisze się chłopaki chłopcy ale mię chłopacy
OdpowiedzUsuńtak po za tym to mi się podobalo