17 czerwca 2013

Rozdział 7.




   Dowiedziałam się, że ta dziewczyna ma na imię Tarika i jest z pochodzenia polką. Musiała wyjechać z Londynu bo została przeniesiona do innej szkoły. Miła jest. Opowiedziałam jej co mnie spotkało i była zdziwiona.
   Po dwóch godzinach jazdy wylądowaliśmy na Warszawskim Okęciu. Ładnie tu. Teraz tylko muszę się dostać na Mazury. Wiem jednak że to daleko. Jak jeździłam tu z rodzicami to pamiętam że jeździliśmy autobusami tzw. PKS. Nigdy tego nie lubiłam bo mam chorobę lokomocyjną. Znam jednak na to sposób. Moi rodzice zawsze mi zaklejali pępek plasterkiem i było dobrze. Szłam chodnikiem do przestanku PKS ciągnąc za sobą walizki, nie jest to łatwe bo są duże. Rozmyślałam o tym co by było jakby Zayn  dowiedział się że jestem w ciąży nie mogłabym tego znieść. Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam na miejsce. Kupiłam bilet na autobus i czekałam. Miał odjechać za dwadzieścia minut. Poczekam a co mi tam nie śpieszy się.
   W autobusie czas strasznie się dłużył, wyciągnęłam telefon i podłączyłam do niego słuchawki. Włączyłam do niego piosenkę Lil Wayne. Kocham jego piosenki niektóre pomagałam mu pisać. Zaczęłam słuchać WITH YOU, uśmiechnęłam się. Kochałam tą piosenkę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie kierowca mówiąc że dojechaliśmy do Giżycka. Podziękowałam, wzięłam walizki i szłam. Mój domek Mój domek jest piękny. Weszłam do środka i zamarłam piękny mały salonik, poszłam do kuchni. Dawno tu nie byłam. Wszystko się tak zmieniło. Generalny remont domku zrobił swoje. Wcześniej zanim przyjechałam zatrudniłam ekipę remontową żeby mi urządzili domek. Zrobili kawał dobrej roboty. Poszłam do góry gdzie znajdował się mój pokój. Jest piękny. Przeszłam do łazienki. Boska... Moje rozmyślania o wystroju przerwał mój telefon. Lil ? Odebrałam.
 *rozmowa telefoniczna*
-Hej. Gdzie ty jesteś?- wydarł się na mnie.- Beth dzwoniła do mnie i pytała się czy jesteś ze mną. Boi się o ciebie.
-To powiedz jej że jestem bezpieczna.- powiedziałam hamując łzy.
-Gdzie jesteś?- zapytał ponownie.
-Wybacz nie mogę gadać. A no i jestem w Polsce. Pa- powiedziałam szybko i rozłączyłam się.
 *koniec rozmowy*
   Położyłam telefon na umywalce i poszłam rozpakowywać walizki. Zajęło mi to trzy godziny. Postanowiłam pójść pod prysznic. Rozmyślałam nad moim życiem. Wiem jedno. Muszę usunąć tą ciążę. Może i jestem okrutnym człowiekiem ale nic na to nie poradzę. To dopiero 12 tydzień. Muszę znaleźć pracę. Wyszłam spod prysznica i ubrałam się w to. Postanowiłam się przejść. Szłam ulicą, zimno jak cholera. No tak w końcu to jesień. Przechodziłam obok sklepów i prywatnej kliniki. No właśnie klinika zobaczę co da się zrobić. Weszłam do środka i umówiłam się na wizytę z lekarzem. Co z tego wyniknie to nie wiem. Termin wizyty mam ustalony na jutro. Postanowiłam jeszcze wejść do POLO marketu aby zrobić zakupy. Z sklepu wyszłam około 20.
   Leżałam w łóżku i rozmyślałam. O czym? Dobre pytanie... O wszystkim co możliwe. Moje rozmyślania przerwał telefon. Dzwoniła ciocia Beth. Postanowiłam odebrać.
*rozmowa telefoniczna*
-Cześć kochana.- powiedziała.- Wiem że jesteś w Polsce. Nie chcesz żebym ci pieniądze przelała na konto rodziców?- zapytała.
-Nie nie trzeba.- odpowiedziałam entuzjastycznie.
-Serio?-zapytała.- Ale i tak ci przeleję.
-Ohhh... Dziękuję.- westchnęłam.
-Nie ma za co.- powiedziała.- Jaką kwotę?- ponownie zapytała.
-Mi to tam obojętnie.- powierdziałam cicho.
-Dobra, to będzie niespodzianka.- powiedziała.- Jak tam twój domek?-zapytała.
-A skąd wiesz że ja mieszkam w domku?- zapytałam zdziwiona.
-Jedyne miejsce w którym się możesz ukryć przed Zaynem i Dwaynem.- powiedziała szybko.
-No fakt.- powiedziałam smutno.- Ale nie mów im gdzie tak dokładnie jestem.- powiedziałam.
-Dobrze.- powiedziała.- Idź spać bo późno już jest.
-Dobra. To dobranoc.- powiedziałam i szybko się rozłączyłam.
*koniec rozmowy telefonicznej*
   Dlaczego moje życie musi być takie skomplikowane? Dlaczego nie mogę być normalną dziewczyną z normalnymi problemami?!  Zamknęłam oczy i zaczęłam mówić słowa:
Delikatnie przytul mnie,
ciepło prześlij choć myślami
i pocałuj czule tak,
niech rozbłyśnie marzeniami.

Jest ich przecież wiele w nas,
serce w sobie je schowało
czeka tylko na ten gest,
by jak struną w nim zagrało.


   Przewróciłam się na drugi bok i odpłynęłam do krainy Morfeusza. 

*******************************************************

Sorki że tak długo nie dodawałam ale nie miałam weny. Koniecznością było walnięcie się z płaskiego w twarz. xDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz