Dowiedziałam się, że ta dziewczyna ma na imię Tarika i jest z pochodzenia polką. Musiała wyjechać z Londynu bo została przeniesiona do innej szkoły. Miła jest. Opowiedziałam jej co mnie spotkało i była zdziwiona.
Po dwóch godzinach jazdy wylądowaliśmy na Warszawskim Okęciu. Ładnie tu. Teraz tylko muszę się dostać na Mazury. Wiem jednak że to daleko. Jak jeździłam tu z rodzicami to pamiętam że jeździliśmy autobusami tzw. PKS. Nigdy tego nie lubiłam bo mam chorobę lokomocyjną. Znam jednak na to sposób. Moi rodzice zawsze mi zaklejali pępek plasterkiem i było dobrze. Szłam chodnikiem do przestanku PKS ciągnąc za sobą walizki, nie jest to łatwe bo są duże. Rozmyślałam o tym co by było jakby Zayn dowiedział się że jestem w ciąży nie mogłabym tego znieść. Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam na miejsce. Kupiłam bilet na autobus i czekałam. Miał odjechać za dwadzieścia minut. Poczekam a co mi tam nie śpieszy się.

*rozmowa telefoniczna*
-Hej. Gdzie ty jesteś?- wydarł się na mnie.- Beth dzwoniła do mnie i pytała się czy jesteś ze mną. Boi się o ciebie.
-To powiedz jej że jestem bezpieczna.- powiedziałam hamując łzy.
-Gdzie jesteś?- zapytał ponownie.
-Wybacz nie mogę gadać. A no i jestem w Polsce. Pa- powiedziałam szybko i rozłączyłam się.
*koniec rozmowy*
Położyłam telefon na umywalce i poszłam rozpakowywać walizki. Zajęło mi to trzy godziny. Postanowiłam pójść pod prysznic. Rozmyślałam nad moim życiem. Wiem jedno. Muszę usunąć tą ciążę. Może i jestem okrutnym człowiekiem ale nic na to nie poradzę. To dopiero 12 tydzień. Muszę znaleźć pracę. Wyszłam spod prysznica i ubrałam się w to. Postanowiłam się przejść. Szłam ulicą, zimno jak cholera. No tak w końcu to jesień. Przechodziłam obok sklepów i prywatnej kliniki. No właśnie klinika zobaczę co da się zrobić. Weszłam do środka i umówiłam się na wizytę z lekarzem. Co z tego wyniknie to nie wiem. Termin wizyty mam ustalony na jutro. Postanowiłam jeszcze wejść do POLO marketu aby zrobić zakupy. Z sklepu wyszłam około 20.
Leżałam w łóżku i rozmyślałam. O czym? Dobre pytanie... O wszystkim co możliwe. Moje rozmyślania przerwał telefon. Dzwoniła ciocia Beth. Postanowiłam odebrać.
*rozmowa telefoniczna*
-Cześć kochana.- powiedziała.- Wiem że jesteś w Polsce. Nie chcesz żebym ci pieniądze przelała na konto rodziców?- zapytała.
-Nie nie trzeba.- odpowiedziałam entuzjastycznie.
-Serio?-zapytała.- Ale i tak ci przeleję.
-Ohhh... Dziękuję.- westchnęłam.
-Nie ma za co.- powiedziała.- Jaką kwotę?- ponownie zapytała.
-Mi to tam obojętnie.- powierdziałam cicho.
-Dobra, to będzie niespodzianka.- powiedziała.- Jak tam twój domek?-zapytała.
-A skąd wiesz że ja mieszkam w domku?- zapytałam zdziwiona.
-Jedyne miejsce w którym się możesz ukryć przed Zaynem i Dwaynem.- powiedziała szybko.
-No fakt.- powiedziałam smutno.- Ale nie mów im gdzie tak dokładnie jestem.- powiedziałam.
-Dobrze.- powiedziała.- Idź spać bo późno już jest.
-Dobra. To dobranoc.- powiedziałam i szybko się rozłączyłam.
*koniec rozmowy telefonicznej*
Dlaczego moje życie musi być takie skomplikowane? Dlaczego nie mogę być normalną dziewczyną z normalnymi problemami?! Zamknęłam oczy i zaczęłam mówić słowa:
Delikatnie przytul mnie,
ciepło prześlij choć myślami
i pocałuj czule tak,
niech rozbłyśnie marzeniami.
Jest ich przecież wiele w nas,
serce w sobie je schowało
czeka tylko na ten gest,
by jak struną w nim zagrało.
Przewróciłam się na drugi bok i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
*******************************************************
Sorki że tak długo nie dodawałam ale nie miałam weny. Koniecznością było walnięcie się z płaskiego w twarz. xDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz